niedziela, 16 października 2016

I zasada


 "Nikt nie jest tak silny, jak nam się wydaje."

Spoglądam  na swoje odbicie w lustrze. Marszczę brwi przejeżdżając po prezencie który zostawił mi kochany braciszek. To znamię na udzie nie było jedyne, może pozostałe już się zagoiły i nie były tak widoczne ale wciąż je pamiętam... każdą z osobna.
Wzdrygam się kiedy słyszę ostre walenie w drzwi.
-Letty !
- Już idę Ryan! - krzyczę. Po raz ostatni spoglądam w lustro i zwinnie naciągam na siebie sportowe dresy. Przeczesuje poplątane włosy i składam je w niechlujnego koka.
Zabieram ze sobą parę sportowych butów i otwieram drzwi.
-Po co się tak spieszyć?- marudzę próbując je założyć.
-Mamy tu taką zasadę księżniczko- jeśli się spóźnisz. Masz przesrane. A mówiąc PRZESRANE naprawdę mam to na myśli! -Spoglądam na niego rozbawionym wzrokiem. Odbieram to jako żart ale kiedy jego lodowaty wzrok pada na mnie poważnieje i udaje się za nim.
Z tego co się orientuje kierujemy się do piwnicy. Próbuję dotrzymać kroku Rayan'owi ale nie za dobrze mi to wychodzi. Wchodzimy do dużej sali treningowej. Po prawej stronie od wejścia umieszczone są maszyny sportowe i worki do ćwiczeń, po lewej stronie tuż pod oknami ułożone są maty a na samym środku widnieje ring. Muszę przyznać, wygląda to dość profesjonalnie.
Już na wejściu zaczynam czuć nieprzyjemny  zapach spoconych chłopaków. Krzywię się niezauważalnie zajmując miejsce tuż obok Butler'a.
-W końcu! - oparty o worek treningowy Bieber zauważa nas.
Jego wzrok znajduje się na mnie tak szybko jak wzrok pozostałych.
Przewracam oczami zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Zaczynamy ?- odezwał się zniecierpliwiony Chaza obrzucając mnie pełnym nienawiści spojrzeniem.
Podziękowałam mu w duchu za taki szczery akt krytyki. Ale kolego wypchaj się!
Pierwszy sygnał i wykonujemy rozgrzewkę. Drugi sygnał i robi się nie przyjemnie.
Ktoś wchodzi do sali. A ja staje jak wryta. Wysoki.Blondyn.Niebieskie oczy. BRAIAN!?
-Sorry za spóźnienie Justin- z chamskim uśmiechem na ustach zajmuje swoje miejsce koło mnie.
Kątem oka spoglądam na niego i napotykam jego wzrok. Przełykam głośno ślinę i marszczę brwi. CO ON TU DO CHOLERY ROBI?!
-Wiesz jaką mamy zasadę Braian?- pyta Justin z cwaniackim uśmiechem na ustach
Stajesz jako pierwszy do walki z... - niemal mogę poczuć jak zdenerwowany Ryan zaczyna osuwać się za mnie. TO ja tu jestem dziewczyną !
- z Ryanem - wypycham go szepcząc  coś w stylu "Poradzisz sobie" i Leniwie udaje się z resztą ekipy pod drabinki kiedy...
-A księżniczka będzie w parze ze mną - PARALIŻ. Odwracam się  i wpatruję się w niego z przymrużonymi oczami. To jakiś żart?
Z cwaniackim uśmiechem zaprasza mnie na drugą wolną mate. To jednak nie jest żart!
Justin Pieprzony Bieber stoi na środku lustrując mnie wzrokiem. Zajmuję miejsce naprzeciwko niego i spoglądam na Rayan'a który zdążył się już wyłożyć.
To z pewnością musiało boleć!
- Będę delikatny - szepczę kiedy pierwszy gwizdek zdążył rozbrzmieć w pomieszczeniu.
Głęboki oddech. Przypływ adrenaliny... Leże. To nie do końca miało tak wyglądać. Szybko wstaje kiedy jego wielkie ego zaczyna dawać o sobie znać. Odwrócony tyłem zaczyna pajacować.
Cała publiczność z pod drabinek zaczyna głośno wiwatować i międzyczasie podśmiewać się z Rayan'a, któremu... naprawdę słabo szło. "Skup się Letty. Teraz albo nigdy". Spoglądam na mojego przeciwnika i widzę jedyną opcje powalenia go na mate. Ostrożnie przybliżam się do chłopaka i szybkim ruchem podcinam go. Prycham kiedy dezorientacja na jego twarzy zmieniła się w uznanie.
-Nieźle maleńka - słyszę kiedy podnoszę się by jak najszybciej znaleźć się na swojej pozycji.
Ostatni gwizdek. Ostatnia runda. Ostatnia szansa na wygraną. Albo JA albo ON. Próbuje przyjąć obojętny wyraz twarzy ale jakoś nie za bardzo mi to wychodzi. Muszę się skupić... teraz! Rozluźniam się i czekam na jego ruch. Biorę głęboki wdech i ruszam w jego stronę. Nagle światło gaśnie a ja czuje na sobie czyjąś dłoń i ostre zderzenie z podłożem. Cichy jęk niezadowolenia wydobywa się z moich ust kiedy uświadamiam  sobie, że znowu leżę. Moje ręce zostają gwałtownie umieszczone tuż nad moją głowa. Co się do cholery dzieje?  Zaciskam szczękę próbując się wyswobodzić ale delikatny dotyk na moim odkrytym brzuchu dezorientuje mnie Chwile później czuje ciepły oddech na swojej skórze i już wiem kto mnie wykiwał.
- Wygrałem - słyszę przy uchu ochrypły szept Bieber'a.

niedziela, 10 lipca 2016

Żadna z Ciebie rywalka

"Zastanawiam się nad tym wszystkim i jak zwykle wraca do mnie wspomnienie wspólnie spędzonego czasu. Cofam się pamięcią do chwili, kiedy się to zaczęło, ponieważ wspomnienia to jedyne, co mi pozostało."

Przymykam powieki i biorę głęboki wdech kiedy w mojej głowie zaczyna pojawiać się pewien obraz.
*-Proszę Cię zostań ze mną- chłopak przeczesał swoje włosy palcami, nie wiedząc co ma odpowiedzieć
-Justin!- chwytam go za ramię kiedy próbuje wstać
- Zabije tego sukinsyna- cedzi przez zaciśnięte zęby wyrywając się z mojego uścisku. Ubiera kurtkę i kieruje się w stronę wyjścia.
- Nie chce żeby coś CI się stało- mówię zapłakanym, łamiącym się głosem- Potrzebuję Cię- wyszeptałam
Chłopak wziął głęboki oddech patrząc na mnie. Jego oczy nadal były ciemne ale wiedziałam że próbuje się uspokoić. Niepewnym krokiem podszedł do mnie. Odgarnął pojedynczy kosmyk z mojej twarzy i wbił się w moje usta z niesamowitą namiętnością.
-Wrócę nim się zorientujesz - szepczę opierając swoje czoło o moje.
- Po prostu uważaj na siebie - wydusiłam ostatni raz całując go w usta.*
UGH! Zaciskam zęby, kiedy czuje słony posmak w ustach. Chwytam pierwszą z brzegu pigułkę i łykam ją bez zastanowienia.Nie mam zamiaru pozwolić aby to co wydarzyło się kilka lat temu powróciło... Krzywię się  kiedy natłok wspomnień rozpycha moja czaszkę. Bez zastanowienia biorę głęboki wdech i połykam kolejną pastylkę. Moje powieki wydają się cięższe, ale ból zmniejszył się do tego stopnia, że mogę ruszyć nogą. Z grymasem na twarzy wstaję. Powoli zakładam spodnie a następnie zmieniam górną część garderoby na... na bluzę Biebera. Z uśmiechem na ustach przeczesuję palcami poplątane włosy i związuje je na czubku głowy w niechlujnego koka. Muszę przetrwać, muszę być silna. Oblizuje usta i wychodzę z sypialni. Mam nadzieję, że ta tania dziwka będzie gdzieś na dole. Rozglądam się lecz kiedy nie dostrzegam nikogo wokół. Schodzę na dół. Otwieram pierwsze drzwi po prawo i znajduję się w zatłoczonym salonie. Z bezczelnym uśmiechem na ustach opieram się o futrynę i odchrząkam. Wszystkie oczy koncentrują się na mnie. Mój uśmiech się poszerza kiedy zauważam dwóch chłopaków, których ostatnim razem wykiwałam uciekając stąd.
- Część- mówię siadając niedaleko - Jestem Letty
Ich zniesmaczone miny mówiły same za siebie. Nie chcieli mnie tu. No cóż...
Ja również nie chciałam tu być. Po paru niezręcznych minutach ciszy i tępych spojrzeniach. Wszyscy wrócili do grania i kibicowania. Rozłożyłam się na kanapie i złapałam kontakt z dwójką chłopaków grających w jakąś durną grę sportową.
- Stary zjebałeś taką akcje!- krzyczy zielonooki blondyn Drake
-Ja mu tylko daje fory! -broni się brunet- Zobaczysz... zaraz to wygram
- JEST 6:0 DLA NIEGO BARANIE ! JAK CHCESZ TO WYGRAĆ!- krzyknął uderzając go w głowę.
- Może jeśli... SKOPIE CI DUPĘ TO POMOŻE!- powiedział rzucając się na blondyna
  Akcja przybrała tępa. Pady latały w powietrzu, a reszta towarzystwa śmiała się, kibicowała i obstawiała wyniki. Nie mogłam się powstrzymać i dołączyłam do zakładów. Obstawiłam jedyne swój złoty zegarek na Drake'a. Nie trzeba nawet wspominać dlaczego, wystarczy jedynie na niego spojrzeć. Jest wyższy od szatyna, silniejszy i widać że ma doświadczenie w tak zwanych walkach ulicznych. I mimo, że to jedynie zabawa... Wygrał!
Emocje szybko opadły kiedy drzwi się otworzyły a w nich staneła długonoga ladacznica. Jej spojrzenie w pierwszej chwili padło na mnie. Uśmiechnęłam się niewinnie, kiedy jej wzrok zjechał na bluzę. Jej grymas wyrażał wszystko. Gniew, nienawiść, zazdrość.
-Zdejmuj to suko!- krzyczy podchodząc do mnie.
- Słyszeliście coś?- pytam przyglądając się swoim paznokciom. Wydawały się takie interesujące, choć były nieco zniszczone.
-Zdejmij jego bluzę! Albo Ci pomogę!
- Nie dotykaj mnie zdziro!- syczę kiedy pociąga za skrawek rękawa.
Krzywię się podnosząc z kanapy. Wokół wszystkie spojrzenia skierowane są na nas. Liczę na to by zrobiła pierwszy ruch. Tak bardzo na to czekam. Zacisnęłam dłonie w pięści kiedy uniosła rękę
-Aya... Nawet o tym nie myśl- mówi jakiś chłopak stając tuż za nią.
Unoszę brwi do góry, kiedy szatynka opuszcza rękę.
-Żadna z Ciebie rywalka- prycham siadając z powrotem na kanapie.
Jej czerwona twarz wygląda jakby miała zaraz eksplodować. Obserwuje z czystym rozbawieniem jak próbuje się uspokoić. Mój uśmiech zdaje się powiększać z każda minuta kiedy wychodzi z pomieszczenia. Wychodzę chwilę po niej. Grzecznie kieruję się do sypialni Justina. Wchodząc do środka mimowolnie zamykam drzwi. Łykam ostatnią tabletkę i opadam na łóżko. Przymykam powieki i zasypiam.

sobota, 23 stycznia 2016

Uważaj na siebie Justin

  ~.~

"Liczy się tylko to co jesteś w stanie zrobić... a czego nie"
                                                                                ~.~

Szatynka rozejrzała się po całym pokoju a gdy jej spojrzenie natrafiło na mnie w jej błękitnych oczach pojawiła się furia. Zatrzymała się przy łóżku, lustrując mnie niesmacznym wzrokiem.
- A wiec to ty?! - prycha podchodzą bliżej.
- Masz jakiś problem? - pytam ze spokojem, bacznie obserwując dziewczynę. Jej usta wykrzywiły sie w krzywym uśmiechu.
- Ty! Jesteś tym problem dziwko!- krzyczy, podchodząc coraz bliżej.
Unoszę się wyżej do pozycji siedzącej marszcząc brwi. Nie podoba mi się ten ton.
- Masz strasznie dużo odwagi zwracając się tak do mnie. Zdajesz sobie sprawę z kim rozmawiasz? - zwracam się ze spokojem kiedy tylko siada niedaleko mnie z cwaniackim uśmiechem.
- Wiem kim jesteś. Na imię Ci Letty i jesteś pośmiewiskiem całego miasta. Próbuje opanować swój napływ gniewu zaciskając swoje dłonie w pięści - Powtarzam Ci ostatni raz opierdol się od Justina inaczej gorzko tego pożałujesz - dodaje zerkając na moja ranę z fałszywym uśmiechem. Chwile później zwijam się z bólu. - A to jest dopiero początek tego co możne się z Tobą stać- dodaje. Dziewczyna zważając na mój wyraz twarzy i furię mordu w oczach oddała się w kierunku drzwi, uśmiechając się zwycięsko. Zerkam na swoje udo, które ponownie zaczyna krwawić.
- Akceptuje wyzwanie suko! Wchodzę w to!-syczę próbując zatamować krwawienie.
********************************************************************************************************************
Podciągam rękawy skórzanej kurtki, odwracam się koncentrując na sobie wzrok chłopaków. Zerkam kątem oka na ich twarze po czym rzucam mapę na stół.
Naszym celem jest ten magazyn - wskazuje palcem miejsce na mapie zaznaczone czerwonym punkcikiem. Według naszych ustaleń dokładnie tam znajdując sie materiały wybuchowe oraz większa połowa sprzętu. Musimy go zniszczyć.Podnoszę wzrok na ich skupione twarze i kontynuuje.
- Ryan- przygotujesz ładunki wybuchowe i podłożysz je razem z Taylorem.
Miejsce za plantowania oznaczone jest błękitnym punktem- instruuje
-Ja, John, Chaz będziemy was osłaniać z tej oto góry- kontynuuje wskazując wybrane miejsca.
-W razie naszej nieobecności reszta członków ma obowiązek zabezpieczyć nasze terytorium. Czy są jakieś pytania?- unoszę głowę i rozglądam się.
- Świetnie zaczynamy dziś wieczorem, bądźcie gotowi musimy działać szybko- kończę lustrując wszystkich przenikliwym wzrokiem. Wyprostowana postawa i wymalowana chęć walki. wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
-Musimy wyeliminować ten cel a już niedługo to miasto będzie znowu nasze ! - krzyczę wychodząc z pomieszczenia. Wydaje z siebie cichy pomruk niezadowolenia. zabierając poduszkę i kołdrę z szafy. Udaje się do pokoju gościnnego na pietrze. Jęczę kiedy kładę się na twardej kanapie. Cholera! Jak najszybciej potrzebuje swojego łóżka!. Przymykam powieki kiedy zdaje sobie sprawę, ze czyjaś dłoń zaczyna błądzić w okolicach mojego krocza.
- Wyjdź stad Aya! Nie mam siły Cie dziś pieprzyć- mruczę próbując zasnąć
Jej ręka powoli zaczyna rozpinać mi rozporek, a uczucie złości uderza z podwójną silą.
-Co ci kurwa mówiłem ? Wypierdalaj stąd ! - chwytam jej nadgarstki i zrzucam z siebie.
Słyszę jej cichy pomruk niezadowolenia, kiedy podnosi się z podłogi.
-To przez nią tak ? To przez tą szmatę odsuwasz mnie od siebie?- czuje jej palący wzrok na sobie.
- Mówisz o Letty? Ona nie ma dla mnie znaczenia- rozluźniam się obracając prawy bok
-Nie możesz zrozumieć tego, że może znudziłaś mi się?- syczę kiedy pochodzi bliżej.
-Jeszcze do mnie przyjedziesz Justin- szepcze uwodzicielsko wychodząc z pokoju.
Wypuszczam głośno powietrze, kiedy nie mogę zasnąć. Po wymianie paru namiętnych spojrzeniach z sufitem podnoszę się i wychodzę z pokoju. Niemal natychmiast do moich uszu dochodzą głośne jęki z pokoju Liama. Uśmiecham się kiedy przechodząc dalej widzę uchylone drzwi do mojego pokoju. Kiedy mam zamiar przekroczyć próg słyszę ciche syki Letty.
Marszczę brwi wchodząc do sypialni.
Spoglądam na nią i widzę jak kończy zmieniać opatrunek. Irytuje mnie fakt że musi robić to sama.
-Co za suka- krzywi się odkładając apteczkę na druga polowe łóżka. Podnosi wzrok i napotyka na mój.
- Co ty tutaj robi...
- Kto Ci to kurwa zrobił?! - moja szczeka sie napina gdy po raz kolejny tego dnia ogarnia mnie złość.
Przełyka powoli ślinę unikając mojego wzroku.
- Nikt! Uderzyłam się OK ? - odpowiada z widoczną irytacją- Chciałam wstać i sie uderzyłam. Tak po prostu...
-Czy ty masz mnie za idiotę?!- syczę a moje ciało się napina, robię solidny krok do przodu. Dziewczyna unosi wzrok wpatrując się we mnie zdezorientowana.
Robię mały krok w tył kiedy nasze spojrzenia się spotykają. Moje ciało powoli zaczyna się rozluźniać.
- Co ty tutaj robisz Justin- pyta kiedy opieram o ramę łóżka-Przyszedłem Ci powiedzieć byś za bardzo nie tęskniła jak mnie nie będzie- puszczam oczko i kontynuuje -I to jest mój pokój Shawty- uśmiecham się bezczelnie wypatrując jej reakcji.Jej ciało napięło się przez chwilę po czym wypuściła powietrze z wyczuwalną irytacją. Z bezczelnym uśmiechem na twarzy zaczynam opuszczać pokój. Chwytam klamkę i zastygam w bezruchu słysząc jej głos.
- Uważaj na siebie Justin
***********************
Nowy rozdział. Przepraszam, że wyszedł tak a nie inaczej. Ale cóż....
Dziękuje Wam za wszystko :*

piątek, 4 grudnia 2015

Inf

Witajcie kochani, w ostatnim czasie się trochę pozmieniało dlatego też  postanowilam ponownie przystąpić do pisania tego bloga. Jeżeli bylibyście  zainteresowani zapraszam do napisania komentarza lub wzięcia udziału w ankciecie po lewo. Mam nadzieję, że jeszcze nie zapomnieliście o tym blogu :) <3.

czwartek, 2 lipca 2015

Jess

 Rozdział (+18)

"Skarbie oboje wiemy, że noce zostały stworzone po to, by mówić rzeczy
których nie możesz powiedzieć jutro."

Liam!- krzyczę wnosząc nieprzytomną dziewczynę do pomieszczenia
Liam kurwa!-wrzeszczę kładąc ją na kanapie w salonie. Rozpruwam jej dżinsy i uciskam ranę.
-Gdzie ten skurwiel Ryan?- warczę wysypując rzeczy z apteczki.
-Idzie - krzyczy. Spoglądam w jego stronę, kiedy podciąga spodnie. O stary...
- kurwa- mówi kiedy spogląda na krew na moich dłoniach- Co się stało?
-Została postrzelona przez tego sukinsyna! - nakierowuje go na krwawiące udo Letty-  Zrób coś! 
Liam to nasz młody doktorek, jego ojciec jest znanym i szanowanym doktorem w mieście, niestety... albo i stety wyparł się syna. Chłopak spojrzał na krwawiące udo Letty.
- Kula tylko ją drasnęła ale dość mocno. Na szczęście obejdzie się bez pogotowia.
Odetchnąłem z ulgą. 
-Pamiętajcie, że jest nam potrzebna. Nie będzie mnie przez chwilę muszę załatwić pewną sprawę. Łapy precz od niej zrozumiano bo pozabijam.
-Zaopiekuj się nią !- spoglądam na Liam'a.
Wychodzę z auta i udaję się w kierunku beżowego domu.
Szarpie klamkę, kiedy ta nie ulega. Opieram się o futrynę wyjmuję telefon i wysyłam wiadomość "OTWÓRZ". Uśmiecham się kiedy słyszę cichy chichot przy otwieraniu drzwi.
Czas na relaks!
- Justin!- piszczy uwieszając się na mojej szyi.
- Jesteś sama?- pytam zamykając kopnięciem drzwi za sobą.
Gwałtownie dobieram się do jej szyi, oczekując cichego jęknięcia, które po chwili następuje.
-Tak- odpowiada lekko zdyszana
Popycham ją brutalnie do tyłu. Wpada na kanapę, lekko mnie odpychając.
Co kurwa?
- Chodźmy do mnie-mówi udając się w kierunku schodów. Seksownie porusza swoim ciałem, zdejmując przy tym swoje ubrania. Oblizuje usta, kiedy pozostaje w samej bieliźnie.
Wchodzę do pokoju i jeszcze przed zamknięciem drzwi popycham ją pod ścianę. Mój język jest w jej ustach, przygniatam ją sobą. Jej niecierpliwe dłonie próbują zedrzeć ze mnie ubrania. Odpycham ją i sam zdejmuje ciuchy rzucając je w kąt. Po raz kolejny tego dnia popycham ją brutalnie na łóżko i nie czekając ani chwili dużej wbijam się w nią gwałtownie. Jej twarz jest przepełniona pożądaniem wiem, że to lubi, wiem, że jej to się podoba. Przymykam lekko powieki a moje zmartwienia odchodzą. Moje pchnięcia są zdecydowane i mocne. Otwieram oczy kiedy jej krzyki są coraz głośniejsze, wiem że za chwilę dojdzie, ale nie pozwolę by zrobiła to beze mnie. Z cwaniackim uśmiechem zaczynam pchać mocniej i mocniej i mocniej aż czuję, że za chwilę nadejdzie spełnienie. Zamykam oczy i opadam na łóżko zakładając bokserki.
Spoglądam na dziewczynę kątem oka i ubieram się. Zarzucam na nią odrobinę prześcieradła i z szerokim uśmiechem na twarzy opuszczam mieszkanie. 

*****************************************************************************

Obudziłam  się w miękkim wielkim łożu. W pokoju, w którym już się kiedyś znajdywałam. Zakładam, że po raz  kolejny położył mnie u siebie. Osunęłam kołdrę i gotowa do wstania, przetarłam senne oczy.
Jęknęłam kiedy  poruszyłam moją obolałą nogą. Delikatnie opuszkami palców przejechałam po opatrunku. Moje próby wstania okazały się zbyteczne. Ból który odczuwałam uniemożliwiał mi ruszenia nogą. Skrzywiłam się, okrywając ponownie kołdrą Położyłam się i próbowałam odtworzyć wcześniejsze wspomnienia. Po moim poliku spłynęła pojedyncza łza kiedy wróciłam do wczorajszej nocy. Szybkim ruchem przetarłam całą twarz w obawie, że ktoś wejdzie do pokoju. Mój wzrok zjechał na szafkę nocną, było na niej małe zdjęcie obrobione niewielką złotawą ramką. Na zdjęciu widniał chłopiec o blond włosach trzymający mała dziewczynkę na rękach. Sprawiali wrażenie szczęśliwych. Wyciągnęłam rękę, by przyjrzeć się bliżej gdy drzwi do pokoju się otworzyły a w nich stanął nie kto inny jak Justin Bieber. Nonszalancko oparł się o futrynę, a swe spojrzenie skierował na mnie.
-Jak się czujesz?
-Hmm?- zapytałam nie co zdezorientowana
-Jak twoja noga?- zapytał z powagą w głosie.
-Dobrze- skłamałam
Opuściłam wzrok kiedy jego spojrzenie zaczęło mnie palić. 
- Więc... 
- Wiec? powiedziałam, gdy zaczął zbliżać się w moją stronę
-Nie należą mi się jakieś podziękowania? - usiadł na brzegu łóżka z mina urazowego dziecka, jakiego kiedyś koch... Lubiłam.
Zaśmiałam się przez chwile po czym przybrałam poważny wyraz twarzy.
-Dlaczego mnie uratowałeś?- wypaliłam
Chłopak podrapał się po karku zmieszany moim nagłym pytaniem. 
-Nie wiem- powiedział lekceważąco - Może byłem ci to winien.
Prychnęłam poprawiając się na łóżku. 
-myślisz ze uratowanie mi życia wszystko naprawi? Sprawi ze Ci wybaczę? 
-Nie liczyłem na to -wzruszył nonszalancja ramionami
W pomieszczeniu narastało coraz większe napięcie. 
-To na co liczyłeś?- wzdycham.
-Liczyłem na tymczasowe zawieszenie broni. Do czasu aż ty będziesz choć odrobinę bezpieczna i...
- i kiedy ty obejmiesz miasto? Do tego jestem ci potrzeba? -dokończyłam, dobrze wiedząc po co tak naprawdę wrócił.
Justin kiwnął niepewnie  głowa po czym po raz kolejny usiadł na krawędzi łóżka i wpatrywał się we mnie wyczekująco. 
Z niewiadomego względu poczułam niewielkie ukłucie. Moja mała zapomniana cząstka mnie odbierała uczucia, które ja już uważałam za skreślone.
-Zgoda...ale po tym wszystkim raz na zawsze się odpieprzysz - chłopak uścisnął moja dłoń z wielkim rozbawieniem.
- Źle wygląda?...moja noga - spytałam nagle wbijając wzrok w opatrunek.
-Myślę ze twoja noga do jutra powinna  w jakiś sposób wydobrzeć. Jutro rano będą na Cb czekać kule. Wiec dzisiaj masz zostać w łóżku Shwaty- mrugnął  i ruszył w kierunku wyjścia.
-A... na komodzie masz leki przeciwbólowe i gdybyś czegoś potrzebowała to krzycz- dokończył wychodząc z pomieszczenia
Gdy tylko drzwi się zamknęły ponownie chwyciłam ramkę wyjmując z niej zdjęcie. Kim ty jesteś? przejechałam palcem po postaci złotowłosej dziewczynki. Odwróciłam zdjęcie w nadziei, że znajdę datę wywołania, ale jedyne co zdążyłam przeczytać to imię Jess. Po paru minutach drzwi ponownie się otworzyły a w nich stanęła wysoka szatynka o błękitnych oczach.

piątek, 10 kwietnia 2015

Jak można umierać... nie żyjąc wcale.

 ~.~
 "I nawet nie boję się śmierci bo jak można umierać nie żyjąc wcale?"
 ~.~


Powoli potrząsnęłam głową, gdy obraz przede mną zaczynał  się rozmazywać.  Jego ręka nie poluźniła uścisku. Po raz kolejny skrzywiłam się.
- Dlaczego mam ci wierzyć- zapytałam, lekko chybocząc się na własnych nogach.
Jego postawa pozostawała taka sama,. Jego dłoń spoczęła na moich barkach.
-Bo nie masz innego wyboru Letty- wyszeptał wprost do mojego ucha. Zmrużyłam oczy by bliżej przyjrzeć się jego twarzy. Miał wyraz poważny, żaden jego ruch nie spowodował bym nabrała podejrzeń, choć może byłam zbyt pijana, żeby to dostrzec. Uniósł wyżej swoją brew, gdy ja przytaknęłam.  Po paru sekundach prowadził mnie ku wyjściu. Tylne wyście klubu " Kings"  zostało dość zaciemnione. Gdy drzwi się zamknęły moje ciało przeszły dreszcze.
-Gdzie ta broń?- próbuje zachować chłód w glosie. Nastała głucha cisza. Chwilę później zaczął rozbrzmiewać dobrze znany mi śmiech.  Odruchowo uderzyłam otwartą dłonią w czoło.
-Jesteś taka naiwna-zadrwił Damon
Nim się zorientowałam Aron zmienił swoją pozycje,stanął za mną. Prawą ręką zaciskał moją szyję zaś lewą trzymał pistolet przy mojej głowie. Przełknęłam głośno ślinę, gdy poczułam lufę przy mojej głowie.
- Tyle lat... tyle lat zmarnowałem na ciebie. A ty się nadal niczego nie nauczyłaś. Musisz mi za to zapłacić- mówi drwiąco Damon.
-Nie jestem Ci nic winna. Po prostu mnie zabij i miejmy to za sobą-sprawiałam wrażenie pewnej, ale moje ciało drżało.
 Po moich słowach zabrzmiał wielki śmiech mojego "brata" w sumie to durnego psychopatycznego idioty.
-To nie będzie takie proste, nie mogę Cię tak po prostu zabić- zaśmiał się
-Będę Cię torturował, aż w końcu zaczniesz żałować, że mnie zdradziłaś!- Jego oczy pociemniały a na ustach pojawił się złowrogi uśmiech.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy zrobił krok w moją stronę. Z wielkim zadowoleniem wyjął pistolet i skierował lufę w stronę mojej nogi.
-Błagaj, żebym tego nie zrobił- powiedział podnosząc moją brodę wyżej, zmuszając mnie przy tym bym na niego spojrzała.
-Pieprz się- powiedziałam przez zaciśnięte zęby
Jego szczęka się zacisnęła. Szybkim ruchem odblokował pistolet. Aron w mgnieniu oka zasłonił mi dłonią usta .Zacisnęłam powieki powoli przygotowując się na przeraźliwy ból. Po chwili usłyszałam wystrzał, cichy jęk i masę przekleństw.
- Nie waż się jej dotknąć!- krzyknął czyiś zachrypnięty głos
Uchyliłam powieki i zobaczyłam przed sobą Justina, a pod nim postrzelonego i obezwładnionego Damona. Spojrzałam za siebie nie czując już obecności Arona. Gdy podniosłam wzrok nieco wyżej dostrzegłam Ryana mierzącego w Arona. Odwróciłam wzrok, kiedy po raz kolejny tego cholernego dnia usłyszałam odblokowanie pistoletu.
-Zostaw go- powiedziałam do Justina, kiedy jego palec znajdował się na spuście
Jego miodowe tęczówki wpatrywały się na mnie zdezorientowane, po czym ustąpiły.
-Nie ujdzie Ci to na sucho Bieber ! -wrzasnął Damon, kiedy chłopak zaczął kopać go do nieprzytomności.
- Takie gówno jak ty nic nie może mi zrobić - splunął Justin.
Moje oczy przez chwilę się zaszkliły, kiedy jego ramiona mnie oplotły.
-Obiecałem, że nie pozwolę Cię skrzywdzić- wyszeptał
Wzięłam głęboki wdech gdy moja ręka zjechała na palące udo, pokryte gęstą, gorącawą  cieczą.
Po chwili upadłam, słysząc tylko głuche wołanie mojego imienia.
--------------------------
Dobra nie wiem jak to się stało, ale trochę nawaliłam. Wszystko ostatnio mi się wali :/.
Rozdział jest jaki jest. W następnym pojawi się więcej jak dotąd wątków Letty & Justina. 
Chce Wam się wgl czytać tego bloga? 
Następny zacznę już pisać, kiedy go skończę to nw :). Wybaczcie mi:). 
P.S. Jak macie jakieś pytania zapraszam na ask'a  sprawdzam go regularnie więc... wiecie :P. Buziaki:*
 





piątek, 27 marca 2015

Co o tym myślicie?




Hey kochani! Rozdział już niedługo a zatem mam dla Was takie krótkie "wprowadzenie".