sobota, 23 stycznia 2016

Uważaj na siebie Justin

  ~.~

"Liczy się tylko to co jesteś w stanie zrobić... a czego nie"
                                                                                ~.~

Szatynka rozejrzała się po całym pokoju a gdy jej spojrzenie natrafiło na mnie w jej błękitnych oczach pojawiła się furia. Zatrzymała się przy łóżku, lustrując mnie niesmacznym wzrokiem.
- A wiec to ty?! - prycha podchodzą bliżej.
- Masz jakiś problem? - pytam ze spokojem, bacznie obserwując dziewczynę. Jej usta wykrzywiły sie w krzywym uśmiechu.
- Ty! Jesteś tym problem dziwko!- krzyczy, podchodząc coraz bliżej.
Unoszę się wyżej do pozycji siedzącej marszcząc brwi. Nie podoba mi się ten ton.
- Masz strasznie dużo odwagi zwracając się tak do mnie. Zdajesz sobie sprawę z kim rozmawiasz? - zwracam się ze spokojem kiedy tylko siada niedaleko mnie z cwaniackim uśmiechem.
- Wiem kim jesteś. Na imię Ci Letty i jesteś pośmiewiskiem całego miasta. Próbuje opanować swój napływ gniewu zaciskając swoje dłonie w pięści - Powtarzam Ci ostatni raz opierdol się od Justina inaczej gorzko tego pożałujesz - dodaje zerkając na moja ranę z fałszywym uśmiechem. Chwile później zwijam się z bólu. - A to jest dopiero początek tego co możne się z Tobą stać- dodaje. Dziewczyna zważając na mój wyraz twarzy i furię mordu w oczach oddała się w kierunku drzwi, uśmiechając się zwycięsko. Zerkam na swoje udo, które ponownie zaczyna krwawić.
- Akceptuje wyzwanie suko! Wchodzę w to!-syczę próbując zatamować krwawienie.
********************************************************************************************************************
Podciągam rękawy skórzanej kurtki, odwracam się koncentrując na sobie wzrok chłopaków. Zerkam kątem oka na ich twarze po czym rzucam mapę na stół.
Naszym celem jest ten magazyn - wskazuje palcem miejsce na mapie zaznaczone czerwonym punkcikiem. Według naszych ustaleń dokładnie tam znajdując sie materiały wybuchowe oraz większa połowa sprzętu. Musimy go zniszczyć.Podnoszę wzrok na ich skupione twarze i kontynuuje.
- Ryan- przygotujesz ładunki wybuchowe i podłożysz je razem z Taylorem.
Miejsce za plantowania oznaczone jest błękitnym punktem- instruuje
-Ja, John, Chaz będziemy was osłaniać z tej oto góry- kontynuuje wskazując wybrane miejsca.
-W razie naszej nieobecności reszta członków ma obowiązek zabezpieczyć nasze terytorium. Czy są jakieś pytania?- unoszę głowę i rozglądam się.
- Świetnie zaczynamy dziś wieczorem, bądźcie gotowi musimy działać szybko- kończę lustrując wszystkich przenikliwym wzrokiem. Wyprostowana postawa i wymalowana chęć walki. wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
-Musimy wyeliminować ten cel a już niedługo to miasto będzie znowu nasze ! - krzyczę wychodząc z pomieszczenia. Wydaje z siebie cichy pomruk niezadowolenia. zabierając poduszkę i kołdrę z szafy. Udaje się do pokoju gościnnego na pietrze. Jęczę kiedy kładę się na twardej kanapie. Cholera! Jak najszybciej potrzebuje swojego łóżka!. Przymykam powieki kiedy zdaje sobie sprawę, ze czyjaś dłoń zaczyna błądzić w okolicach mojego krocza.
- Wyjdź stad Aya! Nie mam siły Cie dziś pieprzyć- mruczę próbując zasnąć
Jej ręka powoli zaczyna rozpinać mi rozporek, a uczucie złości uderza z podwójną silą.
-Co ci kurwa mówiłem ? Wypierdalaj stąd ! - chwytam jej nadgarstki i zrzucam z siebie.
Słyszę jej cichy pomruk niezadowolenia, kiedy podnosi się z podłogi.
-To przez nią tak ? To przez tą szmatę odsuwasz mnie od siebie?- czuje jej palący wzrok na sobie.
- Mówisz o Letty? Ona nie ma dla mnie znaczenia- rozluźniam się obracając prawy bok
-Nie możesz zrozumieć tego, że może znudziłaś mi się?- syczę kiedy pochodzi bliżej.
-Jeszcze do mnie przyjedziesz Justin- szepcze uwodzicielsko wychodząc z pokoju.
Wypuszczam głośno powietrze, kiedy nie mogę zasnąć. Po wymianie paru namiętnych spojrzeniach z sufitem podnoszę się i wychodzę z pokoju. Niemal natychmiast do moich uszu dochodzą głośne jęki z pokoju Liama. Uśmiecham się kiedy przechodząc dalej widzę uchylone drzwi do mojego pokoju. Kiedy mam zamiar przekroczyć próg słyszę ciche syki Letty.
Marszczę brwi wchodząc do sypialni.
Spoglądam na nią i widzę jak kończy zmieniać opatrunek. Irytuje mnie fakt że musi robić to sama.
-Co za suka- krzywi się odkładając apteczkę na druga polowe łóżka. Podnosi wzrok i napotyka na mój.
- Co ty tutaj robi...
- Kto Ci to kurwa zrobił?! - moja szczeka sie napina gdy po raz kolejny tego dnia ogarnia mnie złość.
Przełyka powoli ślinę unikając mojego wzroku.
- Nikt! Uderzyłam się OK ? - odpowiada z widoczną irytacją- Chciałam wstać i sie uderzyłam. Tak po prostu...
-Czy ty masz mnie za idiotę?!- syczę a moje ciało się napina, robię solidny krok do przodu. Dziewczyna unosi wzrok wpatrując się we mnie zdezorientowana.
Robię mały krok w tył kiedy nasze spojrzenia się spotykają. Moje ciało powoli zaczyna się rozluźniać.
- Co ty tutaj robisz Justin- pyta kiedy opieram o ramę łóżka-Przyszedłem Ci powiedzieć byś za bardzo nie tęskniła jak mnie nie będzie- puszczam oczko i kontynuuje -I to jest mój pokój Shawty- uśmiecham się bezczelnie wypatrując jej reakcji.Jej ciało napięło się przez chwilę po czym wypuściła powietrze z wyczuwalną irytacją. Z bezczelnym uśmiechem na twarzy zaczynam opuszczać pokój. Chwytam klamkę i zastygam w bezruchu słysząc jej głos.
- Uważaj na siebie Justin
***********************
Nowy rozdział. Przepraszam, że wyszedł tak a nie inaczej. Ale cóż....
Dziękuje Wam za wszystko :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz