~.~
"Liczy się tylko to co jesteś w stanie zrobić... a czego nie"
~.~
Szatynka rozejrzała się
po całym pokoju a gdy jej spojrzenie natrafiło na mnie w jej błękitnych
oczach pojawiła się furia. Zatrzymała się przy łóżku, lustrując mnie
niesmacznym wzrokiem.
- A wiec to ty?! - prycha podchodzą bliżej.
- Masz jakiś problem? - pytam ze spokojem, bacznie obserwując dziewczynę. Jej usta wykrzywiły sie w krzywym uśmiechu.
- Ty! Jesteś tym problem dziwko!- krzyczy, podchodząc coraz bliżej.
Unoszę się wyżej do pozycji siedzącej marszcząc brwi. Nie podoba mi się ten ton.
- Masz strasznie dużo
odwagi zwracając się tak do mnie. Zdajesz sobie sprawę z kim
rozmawiasz? - zwracam się ze spokojem kiedy tylko siada niedaleko mnie z
cwaniackim uśmiechem.
- Wiem kim jesteś. Na
imię Ci Letty i jesteś pośmiewiskiem całego miasta. Próbuje opanować
swój napływ gniewu zaciskając swoje dłonie w pięści - Powtarzam Ci
ostatni raz opierdol się od Justina inaczej gorzko tego pożałujesz -
dodaje zerkając na moja ranę z fałszywym uśmiechem. Chwile później
zwijam się z bólu. - A to jest dopiero początek tego co możne się z Tobą
stać- dodaje. Dziewczyna zważając na mój wyraz twarzy i furię mordu w
oczach oddała się w kierunku drzwi, uśmiechając się zwycięsko. Zerkam
na swoje udo, które ponownie zaczyna krwawić.
- Akceptuje wyzwanie suko! Wchodzę w to!-syczę próbując zatamować krwawienie.
********************************************************************************************************************
Podciągam rękawy
skórzanej kurtki, odwracam się koncentrując na sobie wzrok chłopaków.
Zerkam kątem oka na ich twarze po czym rzucam mapę na stół.
Naszym celem jest ten
magazyn - wskazuje palcem miejsce na mapie zaznaczone czerwonym
punkcikiem. Według naszych ustaleń dokładnie tam znajdując sie
materiały wybuchowe oraz większa połowa sprzętu. Musimy go
zniszczyć.Podnoszę wzrok na ich skupione twarze i kontynuuje.
- Ryan- przygotujesz ładunki wybuchowe i podłożysz je razem z Taylorem.
Miejsce za plantowania oznaczone jest błękitnym punktem- instruuje
-Ja, John, Chaz będziemy was osłaniać z tej oto góry- kontynuuje wskazując wybrane miejsca.
-W razie naszej
nieobecności reszta członków ma obowiązek zabezpieczyć nasze
terytorium. Czy są jakieś pytania?- unoszę głowę i rozglądam się.
- Świetnie zaczynamy
dziś wieczorem, bądźcie gotowi musimy działać szybko- kończę lustrując
wszystkich przenikliwym wzrokiem. Wyprostowana postawa i wymalowana
chęć walki. wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy.
-Musimy wyeliminować ten
cel a już niedługo to miasto będzie znowu nasze ! - krzyczę wychodząc z
pomieszczenia. Wydaje z siebie cichy pomruk niezadowolenia.
zabierając poduszkę i kołdrę z szafy. Udaje się do pokoju gościnnego na
pietrze. Jęczę kiedy kładę się na twardej kanapie. Cholera! Jak
najszybciej potrzebuje swojego łóżka!. Przymykam powieki kiedy zdaje
sobie sprawę, ze czyjaś dłoń zaczyna błądzić w okolicach mojego krocza.
- Wyjdź stad Aya! Nie mam siły Cie dziś pieprzyć- mruczę próbując zasnąć
Jej ręka powoli zaczyna rozpinać mi rozporek, a uczucie złości uderza z podwójną silą.
-Co ci kurwa mówiłem ? Wypierdalaj stąd ! - chwytam jej nadgarstki i zrzucam z siebie.
Słyszę jej cichy pomruk niezadowolenia, kiedy podnosi się z podłogi.
-To przez nią tak ? To przez tą szmatę odsuwasz mnie od siebie?- czuje jej palący wzrok na sobie.
- Mówisz o Letty? Ona nie ma dla mnie znaczenia- rozluźniam się obracając prawy bok
-Nie możesz zrozumieć tego, że może znudziłaś mi się?- syczę kiedy pochodzi bliżej.
-Jeszcze do mnie przyjedziesz Justin- szepcze uwodzicielsko wychodząc z pokoju.
Wypuszczam głośno
powietrze, kiedy nie mogę zasnąć. Po wymianie paru namiętnych
spojrzeniach z sufitem podnoszę się i wychodzę z pokoju. Niemal
natychmiast do moich uszu dochodzą głośne jęki z pokoju Liama. Uśmiecham
się kiedy przechodząc dalej widzę uchylone drzwi do mojego pokoju.
Kiedy mam zamiar przekroczyć próg słyszę ciche syki Letty.
Marszczę brwi wchodząc do sypialni.
Spoglądam na nią i widzę jak kończy zmieniać opatrunek. Irytuje mnie fakt że musi robić to sama.
-Co za suka- krzywi się odkładając apteczkę na druga polowe łóżka. Podnosi wzrok i napotyka na mój.
- Co ty tutaj robi...
- Kto Ci to kurwa zrobił?! - moja szczeka sie napina gdy po raz kolejny tego dnia ogarnia mnie złość.
Przełyka powoli ślinę unikając mojego wzroku.
- Nikt! Uderzyłam się OK ? - odpowiada z widoczną irytacją- Chciałam wstać i sie uderzyłam. Tak po prostu...
-Czy ty masz mnie za
idiotę?!- syczę a moje ciało się napina, robię solidny krok do przodu.
Dziewczyna unosi wzrok wpatrując się we mnie zdezorientowana.
Robię mały krok w tył kiedy nasze spojrzenia się spotykają. Moje ciało powoli zaczyna się rozluźniać.
- Co ty tutaj robisz
Justin- pyta kiedy opieram o ramę łóżka-Przyszedłem Ci powiedzieć byś za
bardzo nie tęskniła jak mnie nie będzie- puszczam oczko i kontynuuje -I
to jest mój pokój Shawty- uśmiecham się bezczelnie wypatrując jej
reakcji.Jej ciało napięło się przez chwilę po czym wypuściła powietrze z
wyczuwalną irytacją. Z bezczelnym uśmiechem na twarzy zaczynam
opuszczać pokój. Chwytam klamkę i zastygam w bezruchu słysząc jej głos.
- Uważaj na siebie Justin
- Uważaj na siebie Justin
***********************
Nowy rozdział. Przepraszam, że wyszedł tak a nie inaczej. Ale cóż....Dziękuje Wam za wszystko :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz